Ustalmy fakty. Proces ewolucji (w ogromnym uproszczeniu) opiera się na szukaniu rozwiązań w trudnych momentach. Ci, którzy je odnajdą idą dalej, a ci, którzy kręcą się w kółko - w końcu odpadną. Podobna dynamika dotyczy życia codziennego, gdzie wzloty i upadki stają się katalizatorami wzrostu, o ile potrafimy odpowiednio zareagować. Istotą przetrwania nie jest unikanie trudności, lecz zdolność do radzenia sobie z nimi – zarówno na poziomie biologicznym, jak i psychologicznym. 

Kiedy żyjemy w stanie „wystrzał poza skalę dobroci”, nasz układ nerwowy działa w trybie euforii – pozwala nam osiągać szczyty możliwości. Jednak kiedy fortuna obraca się w stronę trudności, organizm włącza mechanizmy alarmowe, aktywując reakcję „walcz lub uciekaj”. Pytanie, które się wówczas pojawia, brzmi: czy trudności są wrogiem naszego dobrostanu, czy raczej drogowskazem do dalszego rozwoju? Pochylmy się nad procesem przystosowania się.

Porozmawiajmy u przystosowaniu się


CO NAUKA NA TO?

Psychologia i neurobiologia podkreślają, że to właśnie trudności pomagają nam wzrastać. Jednym z najlepszych przykładów jest neuroplastyczność, czyli zdolność mózgu do reorganizacji w odpowiedzi na nowe doświadczenia. W trudnych momentach, takich jak stresujące sytuacje czy nowe wyzwania, nasze neurony tworzą alternatywne ścieżki, które wzmacniają naszą zdolność do rozwiązywania problemów (Davidson & McEwen, 2012).

Podobnie teoria rezyliencji pokazuje, że ludzie, którzy doświadczyli umiarkowanego poziomu stresu w życiu, są lepiej przygotowani na kryzysy niż ci, którzy ich unikają. Rezyliencja, rozumiana jako umiejętność odbicia się od trudności, stanowi klucz do wzrostu psychologicznego (Bonanno, 2004). Taki proces przypomina biologiczne mechanizmy adaptacyjne – nie jest to bierne poddanie się, lecz aktywna reorganizacja zasobów.

DOBRY STRES VS ZŁY STRES

W tym kontekście warto rozważyć koncept „eustresu”, czyli pozytywnego stresu. W przeciwieństwie do stresu destrukcyjnego, eustres motywuje nas do podejmowania działania. Jak zauważył Hans Selye, autor teorii stresu, to właśnie umiarkowane wyzwania – te balansujące między komfortem a dyskomfortem – prowadzą do największych osiągnięć (Selye, 1974). W praktyce oznacza to, że trudności, choć niekomfortowe, są niezbędne, aby poszerzyć nasze możliwości.

Podobnie ewolucja gatunków udowadnia, że przetrwanie i rozwój są możliwe tylko dzięki adaptacji. W obliczu zmieniających się warunków środowiskowych gatunki, które były w stanie znaleźć kreatywne rozwiązania – np. zmienić swoje zachowanie, dietę czy strukturę społeczną – miały większe szanse na sukces. W skali jednostki trudności mogą działać na podobnej zasadzie: zmuszają nas do przemyślenia swoich nawyków, strategii działania i celów.

"CH*JOWO, ALE STABILNIE"

Wracając do wspomnianej stabilności – czy życie według podwórkowej zasady „ch*jowo, ale stabilnie” rzeczywiście ma sens? Na pierwszy rzut oka unikanie trudności może wydawać się racjonalne. Stabilność daje poczucie bezpieczeństwa, ale zbyt długo trwająca może prowadzić do stagnacji. W naturze brak zmienności oznacza brak adaptacji, a to jest równoznaczne z brakiem ewolucji.

Aby znaleźć złoty środek, warto spojrzeć na trudności jak na okazję do wzrostu. Być może kluczem nie jest unikanie wyzwań, lecz uważne ich podejmowanie – z jasnym celem i świadomym nastawieniem. Nie każda trudność wymaga od nas heroizmu, ale każda niesie potencjał do zmiany, o ile damy sobie przestrzeń, by ją zrozumieć i przekształcić w siłę napędową.

W końcu, jak mawiają – życie nie polega na czekaniu, aż burza minie, lecz na nauczeniu się, jak tańczyć w deszczu. 

POST SCRIPTUM

Chciałam podzielić się takim wpisem w imię pokazania, że to normalne, że czasem się coś psuje. Jeszcze częstsze jest działanie prawa Murphy'ego, że psuje się wszystko na raz ;) 

Jestem teraz w tym momencie ;) Dlatego... Nie jesteś sam, nie jesteś sama, ani nie jesteś samo 💙