[MUZYCZNY WSTĘP]
Czy można dźwiękiem przywołać mema? Czy właśnie mi się to udało? Bo wiecie, ja na przykład słyszę obrazy i przedmioty. Nie w sensie schizofrenicznym, spokojnie! Bardziej w musicalowym, bo każde wydarzenie w moim życiu zawsze miało swój soundtrack. Ale dzisiaj nie o tym! Nie o piosenkach, które włączają się w mojej głowie bez pytania. Dzisiaj chcę pogadać o czymś innym. O tym, dlaczego dopiero teraz ktokolwiek zauważył, że mogę mieć ADHD. I czemu nikt nie wpadł na to wcześniej?
Po pierwsze - czasy. Podstawówkę kończyłam ponad 20 lat temu. Wtedy co prawda zdiagnozowano u mnie dysleksję, ale ADHD? Nie było w modzie. Pamiętam nawet, że już wtedy mówiono, że na dysleksję jest "moda". No i proszę, historia się powtarza, bo teraz też słyszę, że ADHD to kolejny "trend".
Ale wracając do tematu - kiedy dorosłam, zaczęło się mówić o ADHD częściej. Sama prowadziłam zajęcia dla dzieci z tą diagnozą. Problem w tym, że ADHD utożsamiano wtedy tylko z nadpobudliwymi, głośnymi chłopcami. Takimi, których wszędzie było pełno. Dziewczynki? No właśnie.
Dziewczynki musiały być "grzeczne". Wychowywano nas na cichutkie, uśmiechnięte, dobrze ułożone panienki, które nie pyskują, nie wychylają się i zawsze wiedzą, jak się zachować. Maskowanie było naszą drugą naturą.
I teraz, patrzę na to z dystansu i myślę: o rany, ile to wymagało ode mnie wyrzeczeń! Ale nie zamierzam nikogo obwiniać. Czasy były, jakie były. Wychowanie też. Najważniejsze, że teraz mam świadomość tego wszystkiego i mogę nad sobą pracować.
Przez lata byłam mistrzynią w dostosowywaniu się do otoczenia. Czułam się odpowiedzialna za to, żeby wszystkim wokół mnie było dobrze. Tak bardzo się w tym zatraciłam, że... sama się zgubiłam. Dopiero niedawno zaczęłam odkrywać, czym właściwie jest maskowanie ADHD. To moment, w którym osoba z ADHD tak bardzo stara się ukryć swoje objawy, że przejmuje sposób zachowania innych, tych "normalnych".
Czemu? Bo chce się dopasować. Bo boi się odrzucenia. Bo pragnie akceptacji i... miłości.
I wiesz, może gdyby te 20 lat temu ADHD było "modne", ktoś by zauważył, że moje zwoje działają inaczej. Może uniknęłabym tego maskowania. Może nie musiałabym przez lata udawać, że jestem kimś, kim nie jestem.
Bo prawda jest taka, że... nie wiem, kim jestem. Całe życie byłam kameleonem.
I teraz odzieram się z tego, odklejam od otoczenia, żebym mogła wreszcie usłyszeć siebie. Czy to w porządku? Nie wiem. Czy się z tym dobrze czuję? Też nie wiem. Ale jeśli jesteś mi bliski i w ostatnim czasie cię odsunęłam, to nie bierz tego do siebie. Po prostu stawiam na siebie.
Przykłady maskowania? Proszę bardzo: bycie zbyt cichą, obsesyjne sprawdzanie, czy wszystko robię "dobrze", zachowywanie się zgodnie z oczekiwaniami, mimo że w środku mam chaos. Aż dziw, że nikt się nie zorientował.
Oj, przepraszam! Straciłam wątek, bo w międzyczasie zaczęłam śpiewać. Tak, to jest to, o czym mówię. W mojej głowie zawsze gra muzyka.
Dobra, wracamy do tematu. Maskowanie ADHD sprawia, że dzieci uczą się dopasowywać do narzuconych schematów, mimo że to dla nich cholernie trudne. Mój mózg musiał się porządnie nagimnastykować, żebym funkcjonowała "normalnie".
Efekt? Nigdy się nie spóźniam (może kiedyś za to oberwałam i wbiło mi się to w głowę?). Jestem turboporządnicka. Potrafię zarządzać zadaniami... ale tylko zawodowo. W życiu prywatnym to inna bajka. I tak, wiem, powinnam być dla siebie priorytetem. Uczę się tego.
Najbardziej jednak widzę to maskowanie w relacjach. Ile razy dopasowywałam się do chłopaka? Dla jednego pokochałam snowboard. Dla drugiego przestałam tańczyć, bo był zazdrosny. Dla trzeciego byłam gotowa zdobyć Mount Everest! A dla ostatniego zaczęłam morsować. Wydawało mi się, że to lubię, ale może tylko dlatego, że tak bardzo siebie przekonywałam?
Dlatego teraz reset. Zero randek. Czas na odnalezienie siebie. Jak w "Jedz, módl się, kochaj".
I wiesz co? Czuję spokój.
Także tak. Kończę ten chaos. Do usłyszenia! Hej!